Złoty Stok leży niedaleko Kłodzka i mijam go bardzo często w drodze do Opola... Nigdy jeszcze nie miałam jednak okazji zwiedzić centrum miasta - albo przez nie tylko przejeżdżamy, albo jedziemy do określonego konkretnie celu (jak np. kilka lat temu do ukraińskiego lekarza na ozonowanie, ewentualnie po kamienie do kamieniołomu lub z gośćmi do Kopalni Złota).
Z Kopalni Złota właśnie pochodzą naparstki, które dziś prezentuję. Samej kopalni zwiedzić mi się nie udało - trasa jest już zbyt długa i trudna, jak na moje możliwości poruszania się... ale naparstki mam -i to najważniejsze! :)
Książkę zauważyłam przypadkowo na półce w "Biedronce". Nie słyszałam o niej wcześniej, ale kupiłam, gdyż problem Czarnobyla fascynował mnie już od wielu lat... co prawda picie jodu w słoneczny majowy dzień w szkole podstawowej odeszło dawno w niepamięć, ale internet pozwolił zanurzyć się w ogromnie zdjęć z opuszczonego miasta Prypeć i wielu sensacyjnych opowieści...
"Czarnobylska modlitwa" to też opowieść... a w zasadzie wiele opowieści - samych likwidatorów, ich żon, ludzi z okolic Czarnobyla... opowieści zbieranych przez autorkę przez wiele lat.
Nie potrafię napisać, jakie wrażenie wywarła na mnie ta książka.
Nie mogę bowiem znaleźć słów, jakie wrażenie mogą wywołać wspomnienia kobiety, która dwa tygodnie siedziała u boku męża umierającego na chorobę popromienną, w którego ręce kości oddzielały się od ciała... a ona siedziała z nim pod namiotem, pod który nie wchodzili już nawet lekarze, będąc w szóstym miesiącu ciąży...
Nie mogę znaleźć słów, jakie wrażenie mogą wywołać wspomnienia myśliwego, który po trzydziestu latach pamięta drapiącego się z dołu pełnego zwłok zwierząt małego czarnego pieska, którego nikt nie mógł zastrzelić, bo całemu oddziałowi zabrakło kul...
Nie mogę znaleźć słów...
Ale wiem, że przeczytać tę książkę powinien KAŻDY! Opowiada o katastrofie i ofiarach, ale też o poświęceniu... o ludziach, którzy złożyli siebie samych w ofierze dla innych...
Wiatrak w Żywocicach był drugim, co do którego miałam wątpliwości, czy w ogóle uda mi się go zobaczyć... Jest bowiem położony na posesji prywatnej, w oddaleniu od drogi...
Wczesna wiosna pozwoliła jednak dostrzec budynek - gdy latem jest sporo zieleni, chyba by się nam to nie udało...
Wiatrak w Żywocicach to holender, który ma około 350 lat . Został mocno przebudowany i zaadaptowany na budynek gospodarczy. Od lat pozostaje w rękach prywatnych...
Warto przeczytać TUTAJ historię żywocickiego wiatraka :)